To jest stara wersja strony!
Afera śpiewnikowa zaczęła się w okolicach godziny 18:00 dnia 3 lipca 2022 roku. Prowokatorką całej akcji i wybuchu gniewu Gospodarza domku drewnianego była Pani Ola. W aferze uczestniczył Krzysztof Kononowicz, któremu towarzyszyli: Geremek, Aron i Robert (partner Oli).
W związku z niedawnym uprzątnięciem prezydenckiego pierdolnika przez ekipę sprzątającą, w której skład wchodziła Ola, Krzysztof - choć początkowo okazywał wdzięczność - zaczął mieć problemy z odnajdywaniem przedmiotów w porządku, jaki zapanował na Szkolnej. Pierwszą zagubioną rzeczą była poziomica (według Ksieka - wyrzucona przez Olę do hoboka). Tę rzecz jednak odpuścił. Niestety kiedy zaginął mu śpiewnik - żarty sie skończyły się.
Na Szkolnej pojawia się Ola z partnerem Robertem, żeby pomóc Ksiekowi uporać sie z syfem po fuszerce bożej, pozostawionej przez Majstra Jurka. Kononowicz w pewnym momencie przerywa miłą pogawędkę, w której głównie szydził i uwłaczał godności sprzątaczki, bo przypomniał sobie, że bez powodzenia szukał swojego śpiewnika w celach oddania się męczeńskim modlitwom śpiewanym. Postanowił całą winę zrzucić na Olę i - po wstępnych poszukiwaniach śpiewnika w stercie papierów - sprzątaczka musiała również oddac się grzebaniu.
Początkowo Ola prawdopodobnie próbowała załagodzić sytuację i ugłaskać rozsierdzonego Odyńca, traktując go jak idiotę dziecko. Wyjęła z pudła sporą ilość przyborów do pisania w koszulce na dokumenty mówiąc: „- OooOo, Ktoś tu dobrze umie pisać! (…) Spójrz, ile masz długopisów pięknych.”, co jedynie zirytowało Gospodarza, ponaglającego ją do wznowienia poszukiwań. Następnie w pudle dostrzegła kolejną losową rzecz, jakiś plik katolickich broszur włożonych razem do kolejnej koszulki na dokumenty. Podała mu to, podejrzewając, że jest to tym, o co chodziło Knurowi. To jednak rozwścieczyło go jeszcze bardziej.
Ola: - Proszę.
Kononowicz: - To śpiewnik?!
Ola: - A to są ksi… ksi… księgi… księgi…
Kononowicz: - Przepraszam, mnie ŚPIEWNIK chodzi!
Ola: - Boże…
Kononowicz: - Śpiewnik, kurwa ŚPIEWNIK chodzi! Ty rozumiesz Ola CO TO ŚPIEWNIK, a co kurwa NIE-ŚPIEWNIK??
Ola: - (czyta te broszury) „Posłanie w pokoju Chrystusa…”
Kononowicz: - Odró… odróżniasz?! (…) ODRÓŻNIASZ?
Ola: - Nie. Bo ja nigdy ze śpiewnika nie śpiewałam…
Aron: - Weź ją lachą, weź ją lachą!
Kononowicz: - No, już! Szukaj! SZUKAJ!!
Po tej wymianie zdań, eks-narzeczona Ksieka proponuje, żeby iść do domku poszukać śpiewnika, bo ona nic nie wyrzucała, w co Konon jej nie wierzy i każe jej przepraszać na kolanach, na zapętleniu mówiąc: „ZNAJDŹ ŚPIEWNIK, ZNAJDŹ ŚPIEWNIK, ZNAJDŹ ŚPIEWNIK”. Sprzątaczka, jak wielokrotnie nazywał ją Kononowicz - ostrzega gospodarza, że niedługo przestaną być na „Ty” i podrzuca kolejną propozycję: Jutro kupi mu nowy śpiewnik. To tylko wzmaga oburzenie Kononowicza i zaczyna wprowadzać go w stan mlecznej furii. Bestia informuje ją, że będzie napisane pismo tam gdzie trzeba, jeśli śpiewnik do dziś się nie znajdzie, a ona będzie miała przejebane. Po tych słowach Ksiek wstaje z ławeczki za domkiem i udaje się w kierunku drzwi wejściowych do swojej rezydencji. Ola w tym momencie zaczyna głośno żałować decyzji o pojawieniu się na Szkolnej, jednak nie robi tego długo, bo Ksiek zaczyna iść w jej stronie wykrzykując: „Szukaj. Szukaj! SZUKAJ!”, będąc równocześnie nakręcanym przez Pijaczynę.
Kononowicz: - (patrzy na Olę trzymając się barierki przy schodach do domku bożego) To nie śpiewnik!
Ola: - Ja… Patrzę jakie masz piękne, święte rzeczy!
Kononowicz: - Przepraszam bardzo! Nie patrz na święte… Ja chcę śpiewnik mieć! I nie zamętaj mnie innymi rzeczami, wiesz! WIESZ?! Nie zamętaj mnie!
Aron: - TAK Krzysiek! Nie daj się pojechać! Absolutnie!
Kononowicz: - …Wiesz! Bo ja nie dam się pojechać!
Aron: - Nie daj się! Nie daj się, bo ty masz rację! Tak!
Kononowicz: - …WIESZ?! Śmierdząca…
Aron: - O! O jak… (odgłos wąchania psa Jacka) E… (wącha) No nie, nie śmierdzi.
Ksiek z nietęgą miną potężnego Warmianina podchodzi do Oli z wyciągniętym w górę palcem wskazującym. Odgraża się sprzątaczce, która - jeśli nie odnajdzie śpiewnika - będzie zgłoszona na policję i ją zabiorą. Po tych słowach ponownie udaje się w kierunku domku, zakazując Aronowi szczekania jak pies Aronek.
Ola oznajmia, że brak jej słów, dostrzega brak szacunku u Gospodarza i współczuje Aronowi przebywania na Szkolnej. Łecha także z Jackiem radośnie po czym dołącza do Kononowicza przebywającego już w Belwederze. Jacek zostaje sam na ławeczce, będąc z minuty na minutę coraz bardziej al dente, a w tle słychać krzyki Ksieka, dochodzące z domku. To skłania pijanego redaktora do nakręcenia materiału z wnętrz pałaców, więc bohatersko przekracza próg krzycząc: „ZOSTAW OLKĘ!” Ola pyta się go, jaka jest przewidzna dla niej kara.
Ola: - Jaka jest kara przewidywana?
Aron: - (bełkocząc) -25 lat, albo 100 zł grzywny.
Ola: - Tak?
Aron: - Co wybierasz.
Ola: - (wzdycha) Jeżeli Krzyśka przez 25 lat nie będę widziała, to biorę 25 lat.
Salwę śmiechu i powolne oddalanie się w kierunku wyjścia z domku bożego przerywa Mleczna Bestia, krzycząc z sali plenarnej: „CHODŹ TU! SPRZĄTACZKO! CHODŹ TU SPRZĄTACZKO!”