Wyprawa do sądu - wydarzenie z 25 lipca 2022, w którym brali udział: Barnej, Konon i Major. Powodem podróży była rozprawa sądowa w Bielsku Białej o godzinie 9 rano. Sradek, chcąc zakończyć wojnę iławsko-lateksową, wytoczył Olgierdano sprawę z powództwa cywilnego. Jej przedmiotem miało być zniesławienie Bielskiej Centrali.
Całość podróży w obie strony została udokumentowana przez Pawła z Warszawy na dwóch ok. 10-godzinnych lajtach z wnętrza Saabiny. Poniżej znajduje się opis przebiegu podróży:
Było przed północą z 24 na 25 lipca 2024. Na początku nagrania Paweł poinformował, że dopiero wyjeżdżają z J00rem z Ostrowi Mazowieckiej i został im jeszcze kawałek drogi (ok. godzina) na Szkolną, żeby odebrać z domku Kononowicza, który miał zeznawać w sądzie przeciwko Sławkowi. Obydwaj jadą pełni obaw o to, jak będzie zachowywał się Kononowicz, kiedy wsiądzie już do samochodu. Major dzwoni w międzyczasie do Geremka, uprzedzić o rychłej wizycie pod drewnianym domkiem. Barneja zdziwiło, jak głośno o tej porze w słuchawce telefonu było słychać telewizor w Belwederze. Stwierdził, że Kononowicz nie nosi pewnie nawet żadnego aparatu słuchowego. W trakcie przemyśleń Pawła, Wojtek nagrywa gniota na swój kanał informując o podróży, pozdrawia też Mokotów, a Barnej zmienia widok z kamery, kierując nagranie z drogi na ich twarze. W lajcie w dalszym ciągu przewija się temat higieny Konona - czy się umył, czy trzeba będzie mieć pod nosem zapach do samochodu, żeby nie czuć smrodu. Suchodolski przy okazji oznajmia na lajcie, że potrafi sam wrzucać swoje gnioty na kanał, ale przez to, że Sraaawek kiedyś sterował jego kanałem i telefonem, zamiast wytłumaczyć co i jak - czasami się w tym wszystkim po prostu gubił.
Paweł z Majorem dotarli na Szkolną po godzinie i dwudziestu minutach od odpalenia lajta, a Konon zasadził się na tyłach sabinki stosunkowo szybko, bo już po niecałych 4 minutach. Oczywiście bliskie spotkanie Gospodarza z Wojtkiem ma miejsce w akompaniamencie krótkiego lamentu bembeńskiego. Barnej zapala Szkolniakom światełka w samochodzie i ruszają. Kononowicz po chwili oznajmia, że Nowak jest w szpitalu z powodu nerwów.
Podróż nie trwa długo, bo Paweł decyduje się wrócić na Szkolną po aparat słuchowy dla głuchego jak pień Ksieka. Oczywiście w krótkiej drodze powrotnej nikt nie wie, gdzie jechać, a wszystkie rozmowy są zakłócane przez idiotyczne donejty, których Mokotowski Git nie potrafił przyciszyć 1). Po 10 minutach wracają pod bramkę, gdzie z aparatem słuchowym czeka już Geremek. Urządzenie nieznacznie pomaga Knurowi, bo i tak części kwestii nie słyszy.
W trakcie lajta, Niżarłaczna Małżonka zapytała Wojtusia o powrót do domku, ale ten jednak wymigał się od odpowiedzi twierdząc, że nie myślał jeszcze na ten temat. Za to oburzył się na sam fakt konieczności stawienia się na rozprawie w roli świadka, bo nie wiedział, po chuj w ogóle on tam jest potrzebny. Zapytany o powrót po raz drugi stwierdził, że Krzysio-Misio ma przecież Geremka.
Barnej oznajmił dla Szkolniaków, że na ten wyjazd proponuje zrzutkę po 200 zł, ale Kononowicz miał rzekomo nie wziąć ze sobą pieniędzy, bo mu Sradek żadnych nie dał.
Po godzinie wysłuchiwania dennych donejtów, zakłócających przekaz i niefortunnie cenzurujących rozmowy, Pawłowi udaje się w końcu je trochę wyciszyć. Okazało się także, że dzień wyprawy 25 lipca to dzień imienin Krzysztofa, a J00r nagrał drugiego gniota. Powrócił temat Centrali w szpitalu, rzekomo pod kroplówką. Widzowie w donejtach podżegają trio do zaniechania podróży sugerując, że rozprawa i tak będzie odroczona z powodu braku obecności powoda.
Po 40 minutach jazdy, sabinka zatrzymuje się na jednym z przydrożnych CPNów, żeby Ksiek zrobił po letkiemu. Na czacie widzowie lajta piszą, że Sradek miał zawał, a Geremek już zdążył zapić się na śmierć. Suchodolski doznaje coraz większego wkurwienia na to, że w ogóle musi jechać do Bielska i, kiedy do Barneja dzwoni widz, żartując z sytuacji w jakiej znalazło się trio - J00r się odpala i nazywa widza jebanym śmieciem i polityczną kurwą. Był ugółem napięty jak struna mimo, że na początku lajta nic nie wskazywało na jego podły nastrój. Tę sytuację postanowił uratować Barnej, sugerując obrażonemu Majorowi kasę z lajta, którą podzieliliby się pół na pół. Dobra wiadomość trochę poprawiła Nitrołakowi humor. W międzyczasie do dziecięcego umysłu Krzysia-Misia wpada pytanie, skąd biorą się nazwiska i kto daje je ludziom, bo skoro „my” dostajemy je po rodzicach, to jak to się dzieje, że mają je nasi rodzice i rodzice rodziców. Barnej wymyślił, że od Adama i Ewy, którzy nie mieli nazwisk, dlatego rozdawali je ludziom.
Transkypcja rozmowy o nazwisku "Laskowski"
W trakcie podróży Konon poinformował, że jest zadowolony z remontu łazienki, ale nie wie, ile Sławek zapłacił za robotę. W pewnym momencie wyciąga oranżadę, w której znajduje się sam cukier. Zapytany o leki przeciwcukrzycowe stwierdził, że zażywa, a jego choroba jest kontrolowana przez lekarza. Poskarżył się na kradzież dowodu osobistego przez tego, który chodzi w okularach, na co Paweł reaguje wyrażając obawę o założenie kolejnej, lewej fundacji. W drugiej godzinie i 30 minucie dochodzi do pierwszego, poważniejszego spięcia między Kononem, a Majorem, który wspomina coś o strusiobiciach w Spelunie. Wojtek zarzeka się, jakoby już nigdy miał go Ksiek nie zobaczyć na Szkolnej, a Barnej, próbując wybrnąć z sytuacji, sprzedaje Suchodolskiemu nieprawdziwą informację, z której wynika, że Padaczka nie żyje, trafiony majorowym ciosem. J00r wtedy śmieje się, że Padaczka pewnie pił, pił i się zapił. Tak samo jak Jan Łoś, który pił, pił i się zapił 2). Wyznał, że jego samego poili tam olkoholem, więc musiał stamtąd spierdalać.
Niedługo potem trio zatrzymuje się na kolejnej stacji paliw, żeby zatankować Sabinę - Wojtek niechętnie przekazuje Pawłowi 200 zł na zrzutkę za paliwo twierdząc, że on ma już Konona dosyć.
Temat powrotu J00ra na Szkolną powraca jak boomerang, Ksiek stwierdził, że pozbędzie się Geremka. Snuł także wspaniałe wizje wspólnego nagrywania na osobnych kanałach, próbując tym sposobem przekonać małżonka do powrotu. Barnej namawia Konona do pozbycia się swoich opiekunów, bo skoro Sławek i tak ma zawał, to nie da rady być opiekunem.
Ksiek tak zachłannie pije wodę z butelki, że się nią krztusi i o mały włos nie dusi na amen, ale w miarę szybko odzyskuje fason, zadając Majorowi pytanie o kobietę, bowiem doszły go słuchy, że ten takową posiadł. Struś jednak nie wypowiedział się zbytnio na ten temat. Podczas podróży małżonek wyjawia, że Odyniec ma na niego zły wpływ, dlatego znowu zaczął się rugać, choć od dawna rzekomo tego nie robił.
Po dwóch godzinach Kononowicz zarządził zjazd do kolejnego, trzeciego już CPNu, więc kiedy Saab robi postój, a Szkolniaki wychodzą na zewnątrz, Paweł śmieje się do kamery z majorowego skąpstwa, kiedy ten zdenerwował się, że musi dorzucić 200 zł na paliwo. Po kilku minutach powraca Knur obładowany ciasteczkami Hit i kawką, za to Major kazał na siebie czekać nieco dłużej, co wzbudziło podejrzenia, że poszedł na fufu wąchać końcówkę węża od dystrybutora.
Godzinę później Barnej sam obwieścił, że muszą zatrzymać się na jedynkę. Na krótkim postoju jakiś przypadkowy widz rozpoznał Jupitera. Chwilę potem trio wyrusza w dalszą drogę, którą Major trochę przesypia z opadającą co chwilę łypą. Wschodzi słońce.
Kolejną godzinę później ma miejsce kolejny postój na lekkie dla Ksieka. Niedługo później Paweł rzuca do Ksieka hasło o sprzedaży domku drewnianego i kupnie mieszkania w mieście na spółkę z Majorem. Owładnięty miłością do przyjaciela Konon - zgadza się. Mogliby wtedy podpisać intercyzę, że Nitrołak opiekowałby się Ksiekiem aż do śmierci. Co ciekawe, Wojtuś był wówczas zgodny. Snuli nawet razem plany o wyjazdach do sanatorium i na wspólne wycieczki, na które Barnej by woził prezydencką parę. Odbyło się niepisane zawarcie umowy, która nigdy nie została zrealizowana.
Prawie osiem godzin później, Paweł zmienia widok z kamery na drogę, żeby pokazać widzom Śląsk. Po ponad dziewięciu godzinach trio w całości dociera pod budynek sądu (godzinę przed czasem), ale nie obywa się bez nietypowej sytuacji - Knurzysku zachciało się po letkiemu tak bardzo, żeby uznać, że nie dotrze do toalety. Wyciągnął więc penesa i zaczął lać pod budynkiem sądu, co spotkało się z dużą radością Pawła.
Ogólnie, podczas całej transmisji z wycieczki do Bielska, małżeństwo w separacji prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiało.
Powrotny lajt rozpoczyna się chwilowym widokiem z kamery na podróżujących w Saabinie Szkolniaków i Barneja. Na zewnątrz odnotowano 32 stopnie Celcjusza. Po chwili trwania transmisji Paweł zmienił widok na drogę. Kononowicz zastanawiał się, gdzie jest jego drugi telefon, podejrzewając pozostawienie urządzenia wewnątrz murów bielskiego sądu. Barnej próbował nawiązać do minionej niedawno rozprawy, szydząc z ilości funkcjonariuszy policji, którzy towarzyszyli im w sądzie, jednak Knur po raz kolejny domagał się zlokalizowania jego telefonu. Z Ksiekiem ciężko było się dogadać, bo nic nie słyszał i Barnej zaczynał się z tego śmiać, wspominając o „pierdolnięciu energizerów w słuchawce 3) i braku kontaktu”, co Ksiek o dziwo usłyszał mówiąc „Daj boże, żeby Tobie nie pierdolnął”.
Z opowieści Czaka wynika, że ktoś zadzwonił na Kononowicza, że jest w posiadaniu niebezpiecznych narzędzi i w związku z tym na terenie sądu zarządzono przeszukanie Odyńca, który - wychodził śluzą dla przestępców, a nie drzwiami. Miało zjawić się pół wykopu. Konon nie chciał udzielić wywiadu dla dziennikarza lokalnej gazety, pogonił także kogoś, kto chciał zrobić sobie z nim zdjęcie, a Sradek faktycznie podczas rozprawy przebywał w szpitalu. Paweł i Wojtek mieli zostać przesłuchani w późniejszym terminie w trybie online, więc pojechali tam na darmo.
Sprawa była sprawą poufną, więc Barnej nie chciał się udzielać w tym temacie, ale stwierdził, że wszystko dalej stoi w miejscu. Przy okazji dostał także mandat za zbyt długi postój w miejscu, które posiadało pewne restrykcje czasowe względem parkowania.
Konon był wtedy straszony orgiami w Belwederze, które miały się niby odbywać w obecności nietrzeźwego Geremka i chciał koniecznie zobaczyć zdjęcia, które rzekomo krążyły w internecie, na co J00r zareagował irytacją mówiąc, że wolałby zdechnąć, niż wracać do domku drewnianego i męczyć się z Knurem. Ogólnie Suchodolski był w drodze powrotnej już dość mocno poddenerwowany, a swoją złość próbował ujarzmić łojeniem wódeczki Soplicowej.
Pół godziny później do J00ra w imieniu Mazura zadzwonił Zielony, pytając o hulajnogę 4) 5). Chodziło o to, że Knurzysko zażyczyło sobie tego pojazdu, bo, według niego, hulajnoga wyłącznie się marnuje, skoro Struś jej nawet nie używa, ale nie chce mu oddać. Kosno zażyczył sobie wyjaśnienia tematu hulajnoggi między Wojtusiem, a jego małżonką. Oczywiście Ksiek praktycznie nic nie usłyszał, dlatego bardzo chciał wiedzieć, o co się rozchodziło pytając: „Ale co?”, „Ale co zabieracie?”, na co Major odpowiedział „- Hulołnogę!”, a Paweł zaczął się śmiać. Rozwścieczyło to Krzysztofa, więc zaczął otwierać drzwi od samochodu w trakcie jazdy po autostradzie, co spotkało się ze stanowczą reakcją Barneja, który rozkazał Mlecznemu Furiatowi siedzenie na piździe. W tym momencie została także przełączona kamera na widok łyp towarzyszy wspólnej podróży. Rozsierdzona Nitrokukła zaczęła wymachiwać rękami prosząc Knura o założenie mu sprawy za znęcanie się nad nim, bo Ksiek jest jak dzika świnia. Kononowicz oczywiście wypomina swojemu mężowi pobyt w Niemczech, kiedy to patusy ze Speluny dawały mu po mordzie. Twierdzi także, że Paweł nie ma prawa go przywozić ze szpitala. Panowie, w gęstej atmosferze, zatrzymują się na jednej z przydrożnych stacji benzynowej. Kononowicz unika tematu dorzucenia się na podróż 200 zł, ale zażądał od Pawła zakupu czekolady, bo Krzysiu tylko cukier by jadł, nad czym Barnej ubolewał. Ostatecznie wszyscy kupili sobie po hotdogu.
Podczas drogi powrotnej, J00r raczył się orzechową seteczką marki Soplica na lepsze samopoczucie. Po około godzinie podróży Barnej zaproponował odśpiewanie Knurowi „Sto lat” z racji imienin, które wtedy obchodził. Imieninowicz chciał, żeby mu polać wódeczki, na co Major zareagował słowami: „Chcesz się napić to sobie, kurwa, kup!”. Wódeczka niedługo później została wyzerowana przez dotychczas naburmuszonego Strusia. Po raz kolejny dochodzi także do nieudolnego szantażu emocjonalnego, kiedy Konon złościł się na odburkującego mu niechętnie małżonka, groził nawet wyskoczeniem z samochodu i zabiciem się, ale uruchomiło to spekulacje, że mógłby teoretycznie przeżyć i nic sobie nie zrobić, a jedynie wylądować w szpitalu. Paweł zastanawiał się podczas drogi, kto komu bardziej dogaduje. Miał nadzieję, że między prezydencką parą nastąpi porozumienie, ale nic takiego nie miało miejsca.
Powraca temat niezapłaconych na zrzutkę pieniążków, Paweł pytał Konona, w jaki sposób ma sobie te pieniądze za podróż odebrać, oczywiście Knurzysko zręcznie omija ten wątek.
W pewnym momencie J00r, chcąc zrobić trochę więcej miejsca na swoje szczudła, odsunął fotel do tyłu, co wkurwiło siedzącego tuż za nim Odyńca i ponownie spowodowało wzajemne oskarżenia i docinki. Mazur ponownie otworzył drzwi rozpędzonego samochodu, grożąc wyskoczeniem, co rozśmieszyło Pawła.
Trzy godziny później widzowie zażądali expose od Ksieka, jednak ten stanowczo stwierdził, że nie może wypowiadać się w temacie rozprawy z powodu grożących ewentualnie odpowiedzialności karno-sądowych. Niedługo potem trio zrobiło sobie krótki postój na stacji benzynowej, a po kolejnych 20 minutach podróży powraca temat zaręczyn w ironicznym tonie. Ironię stosuje oczywiście Barnej, co nawet Kononowicz zdaje się wyłapywać.
W czwartej godzinie lajta (i 20 minutach) Paweł w końcu odpalił się na dzwoniący co chwilę telefon Wojtka grożąc, że mu ten telefon „zaraz wypierdoli przez okno”, bo dwa tygodnie jego starań o wojtkowy spokój „poszły się pierdolić pod kościołem”. Tym sposobem potwierdził wcześniejsze obawy Strusia o swoją reakcję na wieść zaręczyn, choć przez wiele dotychczas minionych godzin podróży, skrzętnie tę reakcję w sobie tłamsił. Suchodolski cienkim głosikiem stwierdził, że „będzie dobrze”, co również spotkało się z nerwowym protestem ze strony Barneja. Pytał, dlaczego Suchodolski zrobił go w chuja, skoro mówił mu, że to wszystko to fasada i fiksja. Wojtuś jednak twierdził, że ją zna i że jej zaufał. Ogólnie dochodzi wtedy do ojcowskiej reprymendy, Paweł komentował naiwność Dziąślaka, jego pogoń za erotycznymi uniesieniami, kłamstwa, gwiazdorzenie - i było widać podczas lajta, że wraz z każdym słowem Czaka, Struś próbował schować się w swoim fotelu, przygnieciony ciężarem opierdolu lekcji, nic-a nic nie rozumiejąc swojej sytuacji oraz tego, że mógł zostać zrobiony w chuja oszukany.
___
Adresat barnejowych lekcji zmienił się po 20 minutach, okazało się bowiem, że Kononowicz na rozprawie zeznawał na korzyść ekipy MCz, a Barnej przez te zeznania o mało nie poszedł siedzieć. Zmiana rejonów reprymendy ucieszyła Wojtka, który odetchnął wówczas z ulgą.
Paweł przy okazji wspominał o rozmowie z Mariolą na korytarzu przed salą rozpraw, która przyszła do niego z pretensjami o ujawnianie danych procesowych. Zadał jej wtedy pytanie - czemu to robią i po co babrają się w tym gównie (przyp. dlaczego zarabiają na Kononowiczu), na co Mysza miała nie być w stanie mu odpowiedzieć. Mimo jej nienawiści do Szkolnej, Sradek ma dalej chcieć się w to angażować.
W sądzie miało również dochodzić do dziwnych sytuacji takich jak m.in.: wspomnianma obstawa sześciu policjantów przeszukujących i eskortujących Ksieka, zapytania o samochód Barneja, gdzie pojazd się znajduje, jaki to pojazd i co jest w nim przewożone, a także osobom biorącym udział w rozprawie mieli towarzyszyć ochroniarze-tajniacy z amerykańskim paralizatorem pod koszulkami.
W pewnym momencie Paweł zapytał Konona czy ten jest świadomy, że Aronowi i Geremkowi na nim nie zależy, na co Kononowicz przytaknął twierdząc, że wie, ale nie ma kto jemu pomóc. Barnej zalicza dół mentalny stwierdzając, że obecny dzień jest jego porażką, bo nie dość że J00r wywinął akcję z oświadczynami, zamiast zacząć układać sobie powoli życie w spokoju, to jeszcłze Knur zeznawał w sądzie na korzyść ekipy, choć wyjawił, że Olgierdano chciał wpływać na jego zeznania mówiąc; „nie gadaj na mnie”.
Ksiek żalił się też na Andrzeja, próbując odwrócić uwagę Barneja od oszczerstw, które kierował pod jego adresem jeszcze całkiem niedawno (po powrocie ze szpitala podczas trzeciej afery cukrzycowej). Oczywiście wyparł się wielu faktów, wytkniętych mu przez Pawła, zaczynając rozprawiać nad swoim męczeńskim losem w akompaniamencie lamentu bembeńskiego. Dalsza część drogi przebiegła spokojnie na rozmowach o niczym lub w milczeniu.
Po siedmiu godzinach w trasie, trio dociera pod bramkę Belwederu, z którego niedługo później wyłania się Geremek. Major, Konon i Pracownik Umysłowy znikają w czeluściach Belwederskich Ogrodów, pozostawiając Pawła w samochodzie. Kamera uchwyca jeszcze frajera spod bramki, który - jadąc z dziećmi na rowerach - zatrzymuje się po drugiej stronie drogi, żeby zrobić zdjęcia chatki (Link do momentu z filmu znajdziesz tutaj). Po chwili wyszedł Knur i przegonił interesantów na rowerach wraz z pozostałymi, którzy się napatoczyli. Do samochodu wsiadł Major, więc dość szybko odjechali spod domku. Struś krótko wyśmiał remont łazienki. Około 2 godziny później doszło w końcu do rozmowy narzeczeństwa. Szprycha-Dorota została zapytana, dlaczego wrzuciła zdjęcie klęczącego z pierścionkiem Wojtka do internetu - twierdziła wtedy, że wstawiła je wyłącznie na swojego prywatnego instagrama, a Pato zdjęcie ukradł i rozprzestrzenił na cały internet. Do rozmowy wtrącił się Paweł licząc na jej uczciwość, że nie upubliczni adresu Dziąślaka, na co szon stwierdził, że nie zna strusiego adresu mimo, że zdjęcie z klęczącym narzeczonym zostało ewidentnie wykonane w mieszkaniu. Po chwili niewygodnych pytań szprycha się rozłączyła. Powróciła ojcowska reprymenda, Barnej w dalszym ciągu nie był w stanie pojąć, jak szon dowiedział się o lokalizacji J00ra i stawił się pod kościołem nieopodal - oczywiście szybko zakochujący się idiota nie przyznał się, że sam zdradził miejsce swojego położenia.
Po niecałych 10 godzinach lajta zrywa się połączenie z internetem i transmisja została zakończona.
Perspektywa Majora: